czwartek, 3 stycznia 2013

Ritalin - tabletka szczęścia?

Tabletki szczęścia - francuski dokument z 2009r. Od 33,55 minuty o ADHD i Ritalinie. Wcześniej tabletki na starość i potencję... Nie chcę tego komentować bo mam do takich filmów zwykle sceptyczny stosunek. Zwykle odgórnie postawiona teza jest "udowadniana" przez jednostronny komentarz. Nie wiem czy jest tak w tym przypadku ale poszukując informacji na temat stosowania farmaceutyków w leczeniu ADHD dosyć rzadko spotykam się z tak ostrymi opiniami. A co wy o tym sądzicie? 
 
 

3 komentarze:

  1. Z powodu swoich odurzających właściwości metylofenidat bywa nadużywany i może uzależniać. Jego palenie i wciąganie nosem wywołuje działanie narkotyczne, zbliżone do amfetaminy i kokainy. Przedawkowanie leku może nawet okazać się śmiertelne. http://www.narkotyki.pl/nietypowe-uzaleznienia/uzalezniajace-dzialanie-leku/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam mieszane uczucia po braniu tego leku (testowałem i concertę i medikinet czyli coś jak ritalin - działa bezpośrednio ale krótko) i tak.

    Po krótce nakreślę moją chorobę: depresja (zaniżony nastrój, brak motywacji, anhedonia, brak napędu), nerwica (nerwowość, potliwość, brak apetytu) i ADD (problemy z koncentracją, słaba pamięć, "nerwowość psychiczna - skoczność").

    Lepiej działał na mnie medikinet czyli forma bezpośrednia, próbowałem 5 mg, 10 mg, 15 mg. Działanie na początku było najlepsze, później rosła jakby tolerancja. Pozatym były dni gdy działał lepiej a były gdy wydawało mi się, że nie czuję działania.

    plusy:

    -poprawiona koncentracja i większe możliwości intelektu,
    -większa umiejętność skupienia się na jednej czynności,
    -umiejętność skupienia się w myślach,
    -czas tak nie goni, wszystko potrafimy robić powoli i z rozwagą (co ciekawe zaobserwowałem biorąc ten lek jakby czas szedł wolniej, byłem bardziej świadomy każdej upływającej minuty dlatego wydawało mi się, że mam dużo czasu, nie panikowałem absolutnie z powodu braku czasu),
    -fajne uczucie gdy można skupić się na jednej rzeczy, staje się ona wtedy bardziej interesująca, może to być podziwianie krajobrazu czy zwykłe czytanie,
    -wydaje mi się, że lek miał pozytywny wpływ na odczuwanie przyjemności, zmniejszał anhedonię,
    -czasami powodował, że czułem się totalnie wyluzowany i spokojny w obecności ludzi, więc jest wpływ na moją fobię społeczną,

    minusy:

    -zwiększona potliwość, wzrost ciśnienia i szybkości bicia serca, problemy ze snem (pewnie noradrenalina),
    -wzrost agresywności i negatywnego myślenia o innych,
    -wzrost obsesji,
    -spadki nastroju gdy dawka przestawała działać, lek nie działał pozytywnie na podwyższenie nastroju na dłuższą metę,
    -większa wrażliwość na zimno i zmiany pogody (a jestem na to i tak wrażliwy),
    -co ciekawe, obniżenie libido,


    Tak, że jak widać mam mieszane odczucia. Mam nawet troszkę leku w domu ale go nie biorę. Aktualnie zażywam escitalopram. Wogóle odczułem, że SSRI mają na mnie zupełnie inne działania w pewnych sferach. Np. zmniejszają moją wrażliwość na ból i zimno (wielki plus), zmniejszają moje obsesje, mam więcej energii ale i są minusy (przynajmniej jak na razie) - zwiększają tą "skoczność" i nerwowość, wszystko robię szybko, odruchowo. Zupełnie inaczej było na metylofenidacie.

    Może idałem jest połączenie SSRI z metylofenidatem ale branie metylofenidatu gdy nie wynikają z tego spore korzyści mija się z celem. Lek jest po pierwsze na różową receptę (trudno ją otrzymać), po drugie wcale nie jest organizmowi obojętny (jest w końcu stymulantem), no i buduje się na niego z czasem tolerancja, więc trzeba brać większe dawki albo robić przerwy. Pozatym ma widoczne efekty uboczne, jak podniesienie ciśnienia, potliwość i problemy ze snem. Tak więc bilans zysków i strat musi rozważyć i lekarz i pacjent.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby ktoś mi dal do ręki pigułki do zamieniania dzieci w potulnych kujonów, wrzuciłbym je od razu do sedesu. Dlaczego? Bo uważam, że środki psychotropowe należy podawać tylko naprawdę bardzo ciężko chorym, wobec których wszystkie inne metody zawodzą. To samo zresztą myślę o środkach przeciwdepresyjnych, uspokajających, pobudzających itd. Amerykanie - najwięksi konsumenci takich chemikaliów na świecie - najwyraźniej myślą inaczej.

    Po raz pierwszy z nazwą ritalin zetknąłem się w moim ulubionym amerykańskim miesięczniku "Mad". Zamieścił on komiksową historyjkę o trzech matkach omawiających psychotropy, jakimi szprycują swoje dzieci. Po wymienieniu całej listy chemikaliów dwie matki zauważają, że pociecha tej trzeciej jest wyjątkowo grzeczna, jakby brała jakieś supersilne środki, i pytają, co ona stosuje. "CKnD (ZT)"- wyjaśnia trzecia matka. "CKnD (ZT)? Co to jest? Jak to działa? Gdzie to można dostać?" emocjonują się jej rozmówczynie. "Czytanie Książek na Dobranoc (Zamiast Telewizji)" - brzmi odpowiedź.

    Czytanie Książek na Dobranoc działa na dzieci (i na dorosłych) jak najsilniejszy narkotyk, ale jest czasochłonne. Amerykanie nie mają na to czasu. Na nic zresztą nie mają czasu. Wolą dać dziecku ritalin - pigułkę na grzeczność - niż marnować czas na jego wychowywanie. Wolą zażyć viagrę, niż tracić czas na grę wstępną. Dochodzą do (słusznego) wniosku, że takie życie nie ma żadnego sensu, i zażywają prozac, pigułkę przeciwdepresyjną. Co im zajmuje tak wiele czasu? Oczywiście, zarabianie na te pigułki.

    OdpowiedzUsuń